Podsumowanie roku

falgi
Przygotowane przez: Pawel Kabanski
Podpatrzone na: http://www.flickr.com
Ubiegły rok 2006 był niezmiernie ciekawym okresem w polskiej polityce. Na brak wrażeń nie mogliśmy narzekać.
Wraz z jego początkiem okazało się że oczekiwana przez Polaków koalicja PO-PiS nie powstanie. Politycy dwóch największych partii przerzucali się odpowiedzialnością za fiasko rozmów i nie powstanie rządu sił postsolidarnościowych.


Nowo powstały gabinet, bez premiera z Krakowa, lecz z szefem rządu z Gorzowa nie miał łatwego życia. Najważniejsze dla niego było znalezienie większości w Parlamencie. Do rządzenia były bardzo chętne dwie partie uważane za populistyczne, z bardzo kontrowersyjnymi przywódcami. Cała Polska nie wyobrażała sobie odnowy moralnej i budowy IV RP z osobami o marnej reputacji. Obie partie sprzeciwu – Samoobrona i Liga Polskich Rodzin najpierw w postaci quasi-koalicji, firmowanej przez ojca dyrektora, a późnej już formalnego porozumienia weszły na salony. Rezygnacja z funkcji szefa polskiej dyplomacji jako znak sprzeciwu wobec tego faktu nie wywarła znaczącej refleksji. Nagle się okazało, iż dwóch najbardziej znanych rozrabiaków będzie wicepremierami w czterdziestomilionowym kraju. Rodacy nie mogli uwierzyć w to co się dzieje, ale jak widać w polityce wszystkie scenariusze są możliwe, także takie, że przestępca zasiada w ławach rządowych.

Mimo zawiązania koalicji nie ucichły wzajemne ataki i obrzucanie się błotem. Przejawiło się to w języku jaki wkradł się do polityki. Określenia takie jak „łże-elity”, „wykształciuchy” „warcholstwo” czy „łże pan jak bura suka” zostaną na długo zapamiętane.
W połowie roku najpopularniejszy polski polityk – Kazimierz Marcinkiewicz musiał się pożegnać ze swoją funkcją. Ster rządów przejął szef Prawa i Sprawiedliwości – Jarosław Kaczyński. Choć próbował trzymać w ryzach koalicjantów to nie zawsze mu się to udawało. W pewnym momencie jeden z wicepremierów musiał się na chwile pożegnać ze swoją funkcją, ale po krótkim okresie powrócił do resortu rolnictwa. Drugi zajmujący się edukacją cały czas budzi ogromną niechęć do siebie mimo wprowadzonego programu „Zero tolerancji” w szkołach.

Nowy premier, brat bliźniak prezydenta, podzielił społeczeństwo na dwie części: na tych co „stoją we właściwym miejscu” czyli popierają rząd oraz na tych i „co stoją tam gdzie stało ZOMO” czyli nie popierających rządu lub będących wobec niego obojętnym. Ekipa rządząca zaczęła kwestionować dotychczasowe osiągnięcia siedemnastu lat transformacji. Bezpardonowy atak na najważniejsze urzędy państwowe cieszące się wysokim autorytetem takie jak Trybunał Konstytucyjny do tej pory budzi przerażenie. Na uwagę zasługuje skuteczność realizowania partykularnych interesów ekipy rządzącej.

Ogromnym zaangażowaniem w sprawy swojego regionu wykazał się minister Edgar Gosiewski, który potrafił zatrzymać ekspres relacji Warszawa-Kraków w małej zupełnie wcześniej nie znanej miejscowości - Włoszczowej. Mimo iż specjaliści wypowiadali się, iż takie posunięcie nie ma uzasadnienia ekonomicznego to pan minister tłumaczył, że budujemy Polskę solidarną i takie inwestycje są jak najbardziej potrzebne.

Podczas licznych kłótni na ikonę moralnego wzoru wyrosła Renata Beger (ta sama co ma kurwiki w oczach). Tzw. taśmy prawdy, będące przykładem korupcji politycznej, przedstawiły ją jako obrończynię demokracji. Przez kilka dni wszystkie gazety pisały o bohaterskiej postawie pani poseł. Sprawa jednak nie pociągnęła za sobą poważniejszych konsekwencji dla głównych aktorów tej afery.
Poprzedni rok upłynął również pod znakiem teczek i służb specjalnych. Oskarżenia o współpracę ze spec-służbami, podejrzenia o bycie tajnym współpracownikiem peerelowskiego wywiadu lub kontrwywiadu krążyły przez cały rok. Minister Macierewicz który zajął się likwidacją wojskowych służb informacyjnych tylko podsycał lawinę podejrzeń.

Pod koniec roku mieliśmy wybory samorządowe i wielki test dla obozu rządzącego. Prawo i Sprawiedliwość zdało go w miarę dobrze, lecz jego koalicjanci niestety oblali. Bardzo słaby wynik jaki otrzymały powinien być sygnałem, że społeczeństwo nie akceptuje sposobu sprawowania przez nich władzy. Najbardziej spektakularną porażkę doznał jeden z liderów LPR – W. Wierzejski, który nie dość że przegrał wybory na prezydenta Warszawy to jeszcze uzyskał mniej głosów niż kandydat komitetu krasnoludków i gamoni.

Do wyborów wystartowali wspólnie dawni opozycjoniści z Partii Demokratycznej i zjednoczona lewica, mająca korzenie w PZPR. Czyżby szykowała nam się bliższa współpraca? Wybory samorządowe pokazały również, że w Platformie nie ma jedności. Jeden z jej liderów Jan Rokita dosyć niespodziewanie poparł kandydata PiS na urząd prezydenta Krakowa i tym samym popadł w niełaski przewodniczącego Donalda Tuska.

Odsunięty na boczny tor były premier Kazimierz Marcinkiewicz przez kilka miesięcy sprawował funkcję komisarza w stolicy. Jednak w wyborach samorządowych nie udało mu się zwyciężyć i musiał się pożegnać z polityką. Postanowił szukać swojego miejsca w innej dziedzinie życia. Oponenci pukają się w głowę i pytają jak nauczyciel fizyki może mieć pojęcie o biznesie.

Koniec roku to przede wszystkim ogromny szum wokół seks afery i jej głównego bohatera – posła Łyżwińskiego. Oskarżającą okazała się jego była współpracownica, z którą niby miał mieć dziecko. W wyniku przeprowadzonych badan okazało się to kłamstwem. Pokrzywdzona kobieta posunęła się do wielu oszczerstw, niektóre okazały się pomówieniami szkalującymi niewinne osoby. Sam zainteresowany został wyrzucony z partii a pozycja przewodniczącego Leppera już nie jest tak silna jak kiedyś.

Rok się skończył, w nowym zapewne czekają nas równie ciekawe wydarzenia, oby tylko politycy potrafili wyciągnąć wnioski ze swoich błędów.
Przygotowane przez: Szeryf
2007-01-02 21:46:15