Dlaczego doszło do 11 września?

World Trade Center
Podpatrzone na: http://www.cyceron.org
Żadne współczesne wydarzenie nie doczekało się tylu wyjaśnień, co zamachy z 11 września 2001 r. Al-Kaida w ciągu godziny wyrządziła Stanom Zjednoczonym więcej szkód niż ZSRR przez całą zimną wojnę. Kataklizm oglądało więcej ludzi niż jakiekolwiek inne wydarzenie.

Do zniszczenia World Trade Center, zrównania z ziemią całego skrzydła Pentagonu i zabicia 3 tys. ludzi wystarczyło 19 mężczyzn uzbrojonych w małe noże. Ta dysproporcja skłoniła niektórych - zwłaszcza w świecie islamu - do tłumaczenia niewytłumaczalnego na zasadzie deus ex machina. Do grona potencjalnych spiskowców włączono typowych podejrzanych: Żydów, którzy stali za zamachami, Waszyngton, który nimi sterował, "juntę paliwową Cheneya-Busha", która wszystko zaplanowała, by przejąć kontrolę nad polami naftowymi w Azji Środkowej.

Osama ben Laden, w imieniu Al-Kaidy przyjął całą odpowiedzialność za 11 września. W 2004 r. udostępnił nagranie swoich uzgodnień z szefem porywaczy Mohammedem Attą. Po największym w dziejach śledztwie amerykańska komisja rządowa doszła do wniosku, że całą winę za zamachy ponosi Al-Kaida. Przypisanie odpowiedzialności Al-Kaidzie prowadzi do ogólniejszego pytania: co skłoniło tę organizację do przeprowadzenia zamachów? Odpowiedzi dzielą się na dwie kategorie: dopuszczalne, choć fałszywe oraz te bardziej wiarygodne.

Przyczyny, których nie było
Nędza . Wielu polityków i komentatorów za istotny czynnik uznało nędzę na Bliskim Wschodzie (niektórzy twierdzili nawet, że jednym z celów rozpoczętej tuż po 11 września w Doha rundy rozmów o liberalizacji światowego handlu była walka z terroryzmem). Brak na to dowodów. Zamachowcy nie należeli do biedoty, tylko do klasy średniej i wyższej. W całej najnowszej historii - od rosyjskich anarchistów po niemiecką grupę Baader-Meinhof - terroryzm był przede wszystkim dziełem burżuazji. Al Kaida nie jest wyjątkiem.Madrasy. Pokrewna temu wymysłowi teza głosi, że grunt dla terroryzmu tworzą madrasy - muzułmańskie szkoły religijne - wpajając niekiedy adeptom uproszczoną wizję dżihadu. Wprost przeciwnie. Absolwenci madras nie uczestniczyli w dużych antyzachodnich zamachach. Żaden z porywaczy nie uczęszczał do madrasy - większość pobierała nauki w college'ach, często zachodnich. Ben Laden ukończył zeuropeizowane liceum al Thagr w Dżuddzie, tam też studiował ekonomię. Nienawidzą nas, bo jesteśmy narodami miłującymi pokój. Tak uważa zwłaszcza prezydent Bush.
W 2004 r. ben Laden zapytał w odpowiedzi, dlaczego zatem nie zaatakowałem miłującej pokój Szwecji?

CIA
Idea, że ben Laden jest wytworem CIA i że zamachy na WTC i Pentagon były swoistym "rykoszetem", należy do kanonu lewicowego myślenia na całym świecie. Według hinduskiej pisarki Arundhati Roy ben Laden należał do "dżihadystów, którzy przybyli do Afganistanu w 1979 r., kiedy rozpoczęła tam operacje CIA. Ben Laden jest tworem CIA". Teorię tę traktuje się jak aksjomat, ale nie ma na jej wsparcie żadnych dowodów. Prawdziwym skandalem jest nie to, że CIA pomogła w latach 80. wykreować ben Ladena, tylko że aż do 1996 r., kiedy powołała specjalną jednostkę do śledzenia saudyjskiego uchodźcy, nie zdawała sobie sprawy z jego roli.

Upadłe państwa
Teoretycy stosunków międzynarodowych powtarzają, że słabe i upadające państwa są doskonałą bazą dla terrorystów i przestępców. To, że plan zamachów zaczęto tworzyć w 1996 r., kiedy al Kaida przeniosła bazy ze słabego państwa, jakim był Sudan, do państwa upadłego, Afganistanu, zdaje się potwierdzać tę tezę. Al Kaida, owszem, kwitła pod nieudolnymi rządami talibów, jednak spisek dojrzał w Hamburgu, gdzie większość pilotów i drugoplanowych postaci zradykalizowała się bardziej niż w rodzinnych krajach. Afganistan miał ogromne znaczenie dla rozwoju al Kaidy, jednak źródłem ducha bojowego i przygotowań niezbędnych dla przeprowadzenia ataków były doświadczenia zdobyte na Zachodzie.

Saudyjskie pieniądze
Nie przedstawiono właściwie żadnych twardych faktów świadczących o opłacaniu al Kaidy przez saudyjskich finansistów. Co więcej, to nie pieniądze są paliwem terroryzmu. Terroryzm jest tanim sposobem prowadzenia wojny - pierwszy atak na WTC w 1993 r. kosztował zaledwie parę tysięcy dolarów. Za żadne pieniądze nie kupi się 19 młodych ludzi, gotowych polec w samobójczej misji. Według akt z procesu przypuszczalnego 20. porywacza Zacariasa Moussaoui'ego operacja 11 września kosztowała nieco ponad 200 tys. dol. - śmiesznie mało, zważywszy rozmiar szkód. Piloci, którzy skierowali porwane samoloty na dwa najsławniejsze budynki świata, uważali swój czyn za akt religijny.

Siłą al Kaidy nie są jej skromne zasoby materialne, tylko przekonania. Saudyjczycy jako tacy. Niektórzy komentatorzy główną odpowiedzialnością za powstanie al Kaidy obarczają Saudyjczyków. Podobnie myśli wielu krewnych ofiar zamachów, którzy przyłączyli się do zbiorowego pozwu przeciwko licznym saudyjskim instytucjom. Zgodnie z tym poglądem saudyjska rodzina królewska weszła w niecny sojusz z radykalną sektą wahabitów i eksportuje ich doktrynę, by wzmocnić swą zagrożoną wiarygodność strażników świętych miejsc, Mekki i Medyny. Jak zauważył historyk islamu Bernard Lewis: "Piecza nad świętymi miejscami i dochody z ropy dały ogólnoświatowy impuls czemuś, co pozostałoby marginesem ekstremizmu w marginalnym kraju. [...] Wyobraźmy sobie, że Ku Klux Klan albo podobne ugrupowanie zyskuje pełną władzę nad Teksasem i dochodami z tamtejszej ropy, po czym finansuje z tych pieniędzy sieć dobrze wyposażonych szkół i uniwersytetów, obejmujących cały chrześcijański świat i nauczających specyficznej wersji chrześcijaństwa".

Saudyjski eksport wahabizmu zrodził w Afganistanie ponury owoc, jakim były rządy talibów - reżim wyznający wahabickie doktryny, uznawany i wspierany przez tylko trzy kraje, w tym Arabię Saudyjską. Ale skoro - przynajmniej od połowy lat 90. - ostatecznym celem al Kaidy stało się zniszczenie domu Saudów, oskarżanie Saudyjczyków o wyczyny tej organizacji wydaje się naciągane. Co więcej, wahabicką wersję islamu wyznają miliony muzułmanów, lecz tylko nieliczni odwołują się do przemocy. Zderzenie cywilizacji. W myśl przewidywań Samuela Huntingtona zderzenie cywilizacji miało zastąpić zimnowojenną rywalizację, co 11 września zdaje się potwierdzać.

Czy rzeczywiście? Większość muzułmanów potępiła zamach, a usiłowania ben Ladena, by wywołać starcie cywilizacji, spaliły na panewce. To już wojna w Iraku będąca decyzją USA bardziej ożywiła antyamerykańskie resentymenty muzułmanów. Samobójczy terroryzm, także zamachy z 11 września, to reakcja na obcą okupację. W głośnej książce "Umrzeć, by zwyciężyć" politolog Robert Pape zanalizował szereg współczesnych akcji samobójczych, dochodząc do wniosku, że ich motorem był nie religijny fanatyzm, tylko obca okupacja. Pape zauważył, że świeckie ugrupowanie Tamilskich Tygrysów prowadzi najdłuższą i najkrwawszą w naszych czasach kampanię samobójczego terroryzmu. Teoria Pape'a wyjaśnia - zważywszy zakres ówczesnej obecności Amerykanów w królestwie Saudów - dlaczego 15 porywaczy było Saudyjczykami, ale nie tłumaczy przypadku czterech pozostałych, pochodzących z Libanu, Egiptu i Emiratów Arabskich, nieokupowanych przez USA.
Wydarzenia w Iraku podważyły tezę Pape'a, że siłą napędową samobójczych zamachów, zwłaszcza w świecie islamu, jest obca okupacja. Większości zamachów w Iraku dokonują obcokrajowcy, przeważnie Saudyjczycy, a reszta pochodzi z innych krajów Bliskiego Wschodu, a nawet z Europy. W świecie islamu do zamachów skłania nie tyle obca okupacja, ile globalna kultura męczeństwa. W 2003 r. USA zredukowały swoje siły w Arabii Saudyjskiej - pierwotny casus belli - niemal do zera, jednak ben Laden i jego zwolennicy nadal wzywali do ataku na Stany Zjednoczone. Starcie z totalitarną ideologią podobną do komunizmu .

Najpoważniejszym zwolennikiem tej koncepcji jest liberalny intelektualista Paul Berman, który w książce "Terror i liberalizm" stawia bez wahania "benladenizm" obok takich współczesnych millenarystycznych ideologii totalitarnych, jak faszyzm i komunizm: "11 września był wydarzeniem w dwudziestowiecznym stylu. Był zderzeniem ideologii. Był wojną liberalizmu z apokaliptycznymi, fantasmagorycznymi ruchami, które powstają przeciw liberalnej cywilizacji od czasów okropieństw pierwszej wojny światowej". Choć to idea w jakiejś mierze atrakcyjna, benladenizm nie stanowi takiego zagrożenia dla egzystencji Zachodu, jakim były totalitarne ideologie XX w. Choć jest ideologią, bardzo mało ma wspólnego z komunizmem czy nazizmem, odrzucającymi pojęcie Boga. Benladenizm nie jest kolejną totalitarną ideologią w rodzaju tych, z jakimi mieliśmy już do czynienia. Al-Kaida może posługiwać się nowoczesną technologią, ale jej wizja świata rodem z VII w. nie ma nic wspólnego z Hitlerem czy Stalinem. Agonia politycznego islamu.

Czy 11 września był ostatnim tchnieniem radykalnego islamizmu?
Jak zauważył francuski profesor Gilles Kepel, państwa islamistyczne, jak Sudan czy rządzony przez talibów Afganistan, poniosły sromotną klęskę. W wydanej po 11 września książce "Święta wojna. Ekspansja i upadek fundamentalizmu muzułmańskiego" twierdził, że "wbrew głoszonym tuż po 11 września opiniom wielu komentatorów atak na USA był rozpaczliwym sygnałem izolacji, rozczłonkowania i upadku, a nie oznaką siły ruchu islamistycznego". Jednak Kepel pisał to przed okupacją Iraku, zwycięstwem wyborczym Hamasu w Palestynie i problemami w Libanie.
Dziś, kiedy jesteśmy świadkami pochodu politycznego islamu na Bliskim Wschodzie, nazywanie 11 września łabędzim śpiewem wojującego islamizmu wydaje się mrzonką.

Wyjaśnienia wiarygodne
Żadne z poniższych wyjaśnień samo nie tłumaczy zamachów, jednak razem pomagają zrozumieć to wydarzenie. Uszeregowane zostały od najmniej do najbardziej istotnego.

10. Radykalizacja spowodowana afgańskim dżihadem
Nie ma dowodów, że CIA szkoliła lub finansowała ben Ladena lub jego zwolenników, ale wojna afganska zradykalizowała całe pokolenie arabskich bojowników. Poznawali się nawzajem, zdobywali bojowe doświadczenia i dochodzili do przekonania, że odegrali istotną rolę w upadku ZSRR. Doprowadził to w 1988 r. do utworzenia al Kaidy, aby ponieść dżihad w świat.

9. Specyficzna interpretacja islamu
W wielu dyskusjach o "korzeniach" islamskiego terroryzmu rzadko wspomina się o samym islamie. Ale ben Laden utrzymuje, że walczy w obronie wiary. Usprawiedliwia toczoną wojnę dogmatami muzułmanskiej wiary, w Koranie odnajdując legitymizację. Często przytacza "bojowe" wersety, wzywające do ataku na niewiernych. Jest to oczywiście selektywne odczytanie Koranu i nie oznacza, by islam był wiarą z natury agresywną, ale dla wyznawców księga to słowo Boże.

8. Upadek Bliskiego Wschodu i "upokorzenie" świata islamu
Bernard Lewis jest najgłośniejszym zwolennikiem tezy, że kryzys świata muzułmańskiego to następstwo stuleci upadku, którego symbolem był los niegdyś potężnego imperium osmańskiego, po pierwszej wojnie światowej podzielonego w upokarzający sposób między Brytyjczyków i Francuzów. Lewis uważa też, że problemy Bliskiego Wschodu skomplikował potem import dwóch zachodnich idei - socjalizmu i świeckiego nacjonalizmu - z których żadna nie spełniła obietnicy stworzenia dostatniego i sprawiedliwego społeczeństwa. O porażce większości muzułmańskiego świata świadczą statystyki - choćby to, że pozanaftowe dochody wszystkich krajów Zatoki Perskiej łącznie nie przekraczają PKB Finlandii.Trzy tygodnie po 11 września USA rozpoczęły naloty na pozycje talibów, a al Dżazira nadała nagranie ben Ladena, który, siedząc wśród skał, mówił: "USA wreszcie posmakowały choć bladej kopii tego, przez co my przechodzimy. Nasz muzułmański naród kosztował poniżenia i niełaski przez więcej niż 80 lat. (...) Ameryka i jej mieszkańcy nie zaznają pokoju, dopóki nie skończy się niedola Palestyńczyków, dopóki wszystkie armie niewiernych nie opuszczą ziemi Mahometa". Dla ben Ladena układ Sykes-Picot z 1916 r., dzielący imperium osmanskie między Francuzów i Brytyjczyków, był tym samym, co traktat wersalski dla Hitlera. Wymagał unieważnienia i pomsty.

7. Upowszechnienie technik komunikacyjnych
Upokorzenie odczuwane przez niektórych muzułmanów zwielokrotniła rewolucja komunikacyjna. Umma, globalna wspólnota muzułmanów, jest dziś o wiele bardziej świadoma konfliktów wokół świata islamu i roli, jaką w niektórych z nich odgrywa Zachód, niż dekadę temu. Powstanie al Dżaziry w 1996 r. zbiegło się z pierwszym wezwaniem ben Ladena do świętej wojny z USA. Potem namnożyły się arabskie stacje satelitarne i strony internetowe dżihadystów, uczulające muzułmanów na los współwyznawców w Kaszmirze, Palestynie i na Bałkanach. Ich skargi niosły w świat ideologię al Kaidy, sycąc gniew porywaczy z 11 września.

6. Autorytarne reżimy bliskowschodnie to wylęgarnia bojowników
Said Qutb - Lenin ruchu wojujących dżihadystów - a potem Ajman al Zawahiri, prawa ręka ben Ladena, zradykalizowali się w kairskim więzieniu. Nie przypadkiem tak wielu członków al Kaidy to Egipcjanie i Saudyjczycy.

5. Wyobcowanie muzułmanskich imigrantów na Zachodzie
Trzej z czterech pilotów z 11 września i dwaj główni stratedzy zamachu - Ramzi ben al Szibh i Chalid Szejk Mohammed - zradykalizowali się na Zachodzie. Poczucie dyskryminacji, wyobcowania i tęsknota za domem popychały ich wszystkich w objęcia radykalizmu. Dotyczy to też innych antyzachodnich terrorystów. Ze Swati Pandey zbadaliśmy życiorysy 79 terrorystów odpowiedzialnych za pięć najpoważniejszych antyzachodnich zamachów ostatnich lat. Okazało się, że jeden na czterech uczęszczał do zachodniego college'u.

4. Bliskowschodnia polityka USA, a w szczególności popieranie Izraela
Ben Laden twierdzi, że to z tego powodu al Kaida zaatakowała Amerykę. Jego krytyka nigdy nie dotyczyła kultury. W swych diatrybach pomijał Madonnę, Hollywood, homoseksualistów i narkotyki. Przyczyną wrogości ben Ladena było poparcie USA dla Izraela, zwłaszcza dla jego inwazji w 1982 r. na południowy Liban. "Profanacją" nazwał wysłanie po inwazji Iraku na Kuwejt w 1990 r. 500 tys. amerykanskich żołnierzy do Arabii Saudyjskiej.

3. Ben Laden to przebiegły taktyk i racjonalny polityk toczący religijną wojnę z Zachodem
Ben Laden nie był pierwszym, który racjonalnie wybrał terroryzm dla przebudowy pejzażu politycznego. Z raportu komisji rządowej jasno wynika, że podjął dwie kluczowe dla powodzenia ataku decyzje. Pierwszą było mianowanie przywódcą porywaczy Mohammeda Atty, który realizował powierzone zadanie z niezmordowaną skutecznością. Druga to ograniczenie planów Chalida Szejka Mohammeda przewidujących jednoczesne uderzenie dziesięcioma samolotami w cele w Azji i na wschodnim wybrzeżu Ameryki. Trudno byłoby zsynchronizować tyle ataków i plan mógłby się nie powieść.

2. 11 września to uboczny skutek starcia wewnątrz islamu
Pogląd, że zamach był następstwem konfliktu w świecie muzułmanskim, wyłożył błyskotliwie Michael Scott Doran w opublikowanym na początku 2002 r. w "Foreign Affairs" eseju "Cudza wojna domowa". Jego zdaniem zwolennicy ben Ladena "uważają się za wysepkę prawowiernych w morzu nieprawości, sądząc, że od nich i od ich walki zależy przyszłość samej religii, a więc i świata". Myślą tak zwłaszcza Egipcjanie z al Kaidy, jak Ajman al Zawahiri, dziedziczący poglądy Saida Qutba, według którego większość Bliskiego Wschodu żyje dziś w poganskiej ignorancji. Egipscy dżihadyści wierzą, że powinni obalić "bliskiego wroga" - bliskowschodnie reżimy rządzone przez "odszczepienców". Ben Laden poszedł o krok dalej, przekonując Zawahiriego, że istotą problemu nie jest wróg "bliski", tylko "odległy" - USA, cementujące status quo na Bliskim Wschodzie.

1. Zamachy 11 września były strategicznym błędem ben Ladena Nieograniczona władza ben Ladena nad al Kaidą uczyniła z niej zakładniczkę jego strategicznej wizji. Analizując politykę zagraniczną USA, ben Laden wziął pod uwagę odwrót Amerykanów z Libanu w 1983 r., gdy w ataku na baraki zginęło 241 amerykańskich żołnierzy, i z Somalii w 1993 r. po śmierci 18 żołnierzy w Mogadiszu. Wywnioskował, że USA są papierowym tygrysem, który wytrzyma tylko kilka ciosów i wycofa się, pozostawiając bliskowschodnie satelickie reżimy na łasce losu. Tymczasem w odpowiedzi na 11 września Ameryka zniszczyła rządy talibów i zdziesiątkowała al Kaidę. 11 września był taktycznym sukcesem organizacji, który jednak zagroził jej przyszłości.Najostrzejszymi krytykami zamachów byli sami ludzie al Kaidy, jak Abd al Halim Adl, który w czerwcu 2002 r. napisał do dowodzącego operacją Chalida Szejka Mohammeda: "Musimy wstrzymać całkowicie wszystkie akcje, dopóki nie przemyślimy katastrofy, którą spowodowaliśmy. Komórki na Dalekim Wschodzie, w Europie, Ameryce, Rogu Afryki, Jemenie, Zatoce i Maroku nie istnieją".11 września jest pokłosiem wewnętrznego konfliktu w politycznym islamie. Po jednej stronie stoją zwolennicy ben Ladena chcący powołać talibopodobne teokracje od Indonezji po Maroko. Po drugiej - milcząca większość muzułmanów gotowych pertraktować z Zachodem, odrzucających model talibów i przemoc. Ben Laden podjął wojnę z "odległym wrogiem", by przyspieszyć upadek "bliskiego wroga" na Bliskim Wschodzie. Do tego potrzebował 11 września. Dotychczas jego wysiłek nie przyniósł sukcesów.Jednak ben Laden i jego ataki przeciw USA ukształtowały ruch ideowy, który go przeżyje. Benladenizm czerpie mnóstwo energii z wojny w Iraku i pewnie zyska nowych zwolenników dzięki konfliktowi w Libanie. Egipski przywódca Hosni Mubarak okazał się prorokiem, gdy w 2003 r. ostrzegał, że wojna w Iraku zrodzi "stu nowych ben Ladenów". Nowe pokolenie bojowników jest spadkiem po ben Ladenie.Przełożył Sergiusz Kowalski*Peter Bergen - dziennikarz, członek New America Foundation, autor książki "Holy War, Inc.: Inside the Secret World of Osama bin Laden" i wykładowca w Johns Hopkins University
Przygotowane przez: http://serwisy.gazeta.pl/
2007-09-11 08:16:05