Kulisy I wojny punickiej

łuk triumfalny
Przygotowane przez: ell brown
Podpatrzone na: www.flickr.com
Od czego się zaczęło? Często tak bywa, że wielkie konflikty zaczynają się od spraw pozornie niewielkiej wagi. Tak było z I wojną punicką. Aby dobrze zrozumieć źródła tego konfliktu trzeba wrócić się aż do schyłku IV wieku p.n.e., kiedy to tyranem Syrakuz był Agatokles. Miał on w zwyczaju często korzystać z usług kompanii najemników. Jedną z takich byli Mamertyni (prawdopodobnie pochodząca z Kampanii wielce dumna grupa, której nazwa znaczy "synowie Marsa").

Po śmierci Agatoklesa Mamertyni zajęli Messanę i stali się utrapieniem dla swych sąsiadów po obu stronach wybrzeża i dla wszystkich użytkowników Cieśniny Messynskiej. Utemperował Mamertynów Pyrrus, a później w bitwie nieopodal rzeki Longanus (265 r.p.n.e.) - Hieron II (tyran Syrakuz). Dla Hierona II zmagania z Mamertynami były tym, na czym zbudował swoją karierę polityczną - stąd zrozumiały jego zapał do definitywnego skończenia ze wszystkim, co ma związek z kampańskimi najemnikami.

Widać było, że Hieron II zamierza zawłaszczyć miasto (Messanę), przerażeni tą perspektywą Mamertyni zwrócili się o pomoc do Rzym i Kartaginy. Rzymski senat miał wątpliwości co do wysłania żołnierzy z kilku powodów; po pierwsze - niemoralnym było stawanie w obronie miasta, które zawłaszczone zostało de facto w czynie zbójeckim - po drugie - wtrącenie się w ten konflikt byłoby złamaniem traktatu, jaki obowiązywał Rzymian od momentu, w którym zaangażowali się w sprawy sycylijskie - po trzecie - groziło to konfliktem z Kartaginą. Jednak Mamertyni pochodzili z Płw. Apeninskiego, a Rzym chciał mienić się jako obrońca interesów Italii i na to pokrewieństwo powoływali się Mamertyni, prosząc o pomoc. W końcu to zgromadzenie ludowe wyraziło zgodę na wojnę (jedyny znany przykład, gdy to nie senat, a właśnie zgromadzenie ludowe legalizuje konflikt zbrojny).

A co się wtedy działo z Kartaginą? Otóż od jakiegoś już czasu znajdowała się w garnizonie w Messanie. Wiadome jest, że gdy na Sycylię przybył Rzym Kartagińczycy zostali stamtąd wypędzeni. Zrobili to Rzymianie, a Mamertini właśnie o wypędzenie Kartaginczyków (źródła mówią o ich butnym tam zachowaniu) ich poprosili. Możliwe bowiem jest to, że ta kartagińska pomoc przekształciła się w okupację i być może już wówczas Kartagińczycy zawiązali sojusz z Hieronem II. Fakt faktem - gdy Rzym przybył na Sycylię rozpoczęła się wojna, w której to po jednej stronie barykady stanęła Kartagina i Syrakuzy, a po drugiej Rzym i Mamertyni. Kto był faworytem?
Teraz wypada przez chwilę zastanowić się nad tym, jakie szanse miały w walce obie te potęgi ówczesnego świata. W powszechnej świadomości panuje dziś teza o przewadze Kartaginy nad Rzymem. Pisze się nawet, że Rzym nie mógł niczym Kartaginie zagrażać. Wydaje się jednak, że są to tezy nie do konca prawdziwe.

I wojna punicka okazała się długotrwałym konfliktem, który wymagał użycia dużych środków finansowych, warto zaznaczyć, że około roku 250 p.n.e. obie strony były wyczerpane finansowo konfliktem, a były to przecież wielkie potęgi ówczesnego świata - tak wielkie trzeba było ponosić koszta.

Co prawda przed I wojną punicką stan gospodarki obu potęg można uznać za tak samo wysoki i skarbce za tak samo pełne. Jednak ważne jest to, że Rzymianie ściągali ze swoich obywateli podatek majątkowy (tributum), co zapewniało im stałe dochody. Natomiast obywateli Kartaginy było stosunkowo niewielu i jej dochody pochodziły głównie z handlu. A jak wiadomo nic tak źle nie wpływa na handel, jak brak poczucia bezpieczeństwa i patrolujące morze wrogie statki. Tak więc konflikt ten zdecydowanie zachwiał dochodami skarbca punickiego. Trzeba tu też dodać, że armia kartagińska była armią najemną i jej utrzymanie wymagały dużych sum, które zwracały się tylko wtedy, gdy konflikty przynosiły wymierne korzyści w postaci łupów. W przypadku Rzymu było zupełnie inaczej, tam służba wojskowa była obowiązkowa, z jej utrzymaniem nie wiązały się tak wielkie koszta, jak to było w przypadku Kartaginy. Poza tym Rzym miał o wiele większą ilość obywateli, jak się potem okazało, gotowych łożyć dodatkowo na armię rzymską. Takiej możliwości Kartagińczycy nie mieli. Cały ten konflikt bezustannie musiał wpływać ujemnie na ich sytuację i pogrążać ich w kryzysie finansowym. Natomiast Rzymowi de facto zagrozić mogła tylko inwazja na teren Płw. Apeninskiego. Często też mówi się o tym, że Kartagina była potęgą morską, której Rzym nie mógł wówczas sprostać. To prawda, lecz trzeba być sprawiedliwym... Rzym nie potrzebował wtedy okazałej floty (korzystali głównie z greckich statków), co nie znaczy, że stwarzało to im jakiś wielki problem. W Rzymie już od 310 roku p.n.e. działało specjalne kolegium do spraw floty (duoviri novales), nie brak było też wybitnych fachowców od budowy statków wśród ludności podległej Rzymowi. Tak więc nic nie stawało na przeszkodzie, aby w bardzo krótkim okresie czasu wybudować znakomitą flotę, bo były ku temu i umiejętności i środki finansowe (wszystko to zresztą bardzo dobrze sprawdzi się w praktyce, choćby między 261 a 260 r.p.n.e.). Oddać należy jednak Kartaginie, że dysponowała wówcza dość pokaźną flotą, choć nie należy tej potęgi demonizować.

Oddać Kartaginie trzeba też to, że ich wodzowie mieli większe od rzymskich doświadczenie (znajomość topografii), co początkowo stanowiło pewną przewagę. Choć z psychologicznego punktu widzenia wodzowie kartagińscy byli od swoich rzymskich przeciwników w znacznie gorszym położeniu. Czuwała nad nimi rada stu czterech, która była bardzo w rozliczaniu przegranych kampanii surowa i często zdarzały się wyroki śmierci za błędy podczas wojen. Doprowadziło to do częstego asekuranctwa dowództwa armii punickiej. Tak więc nie należy jako pewnik przyjmować tego, że to Kartagina była na początku lat 60 III wieku p.n.e. o wiele silniejsza od Rzymu. Wydaje się, że najsprawiedliwiej jest stwierdzić, że to Rzym, patrząc na całą sprawę w wielu wymiarach, miał (może nie zdecydowaną, ale znaczącą) przewagę nad Kartaginą na początku I wojny punickiej. Przebieg konfliktu...W roku 263 p.n.e. na Sycylię przybywa wojsko rzymskie pod wodzą konsulów Appiusa Claudiusa Caudexa (przydomek - "Pien") i Maniusa Valeriusa Maximusa (później zwanego "Messalla"). Wojska rzymskie, aby odciążyć, obleganą przez syrakuzansko-kartaginską koalicję, Messanę, opanowały tereny w pobliżu Etny. Zwyciężyli Kartagińczyków i zakończyli sukcesem oblężenie Syrakuz. Hieron II już wówczas wiedział, że korzyści może mu przynieść tylko walka u boku Rzymian - co w niczym nie zmieniało sytuacji, że nie miał wyjścia - musiał zawrzeć sojusz z Rzymianami. Dawało to bardzo konkretne korzyści armii rzymskiej; teraz miała zapewnione stałe zaopatrzenie w żywność. Wszelkie zaszczyty spadły po tych bojach na Maniusa Valeriusa Maximusa, który za swe zasługi na Sycylii otrzymał przydomek "Messala" i odbył w Rzymie triumphus.

Już w sojuszu z Hieronem Rzymianie zdobywają Segestę (262 r.p.n.e.), później po półrocznym oblężeniu (rok 261) - Akragas (Agrigentum). Szczególnie to drugie zwycięstwo było dla Rzymu bardzo korzystne; zdobyli 25 000 jeńców, z których uczyniono niewolników. Dalsze postępy w konflikcie z Kartaginą wymagały zbudowania licznej i nowoczesnej floty. Nowe statki zbudowane zostały na wzór jednostek greckich i kartagińskich. Rzymianie mieli zbudować 160 wspaniałych statków, kluczową rolę w ich konstrukcji odegrały tzw. corvi, czyli kruki - po prostu pomosty, które spuszczane były podczas walki na statek nieprzyjaciela, i po których na wrogi statek mogli przechodzić rzymscy żołnierze. Tak właśnie pogodzono wojnę morską z kunsztem walki na lądzie. Trzeba przyznać, że Rzym odnalazł wówczas prawdziwy "złoty środek". Co prawda w pierwszej bitwie roku 260 p.n.e. nieopodal Wysp Liparyjskich Rzymianie zostali pokonani, ale już w drugiej, pod Mylae (dzisiejsze Milazzo) odnieśli wspaniałe zwycięstwo. Wydaje się, że Kartaginczycy zlekceważyli Rzymian, których uważali za niegodnych siebie przeciwników na morzu. Podobno kartagińskie statki nie ustawiły się nawet w odpowiednim szyku. Sądzili, że ich kunszt i siła 130 doskonałych punickich statków wystarczy... i srogo się pomylili. Zostali zaskoczeni przez owe pomosty (corvi), w które wyposażone zostały statki rzymskie.

Kartagińczycy nie potrafili poradzić sobie z tak niemiłą niespodzianką - konsekwencją była utrata 50 okrętów, w tym statku wodza (Hannibala zresztą, choć nie tego, który tak bardzo dobrze znany jest nam z II wojny punickiej - tylko Hannibala, syna Giskona). Po tym bezsprzecznym sukcesie w Rzymie przyznano triumf wodzowi floty rzymskiej - Gajuszowi Duiliuszowi. Na cześć zwycięstwa wzniesiono na Forum columna rostrata - czyli kolumnę ozdobioną dziobami zdobytych okrętów. Za pieniądze z łupów spod Mylae wybudowano również świątynię Janusa na Forum Holitarium. Po tym zwycięstwie nastąpiło jednak zahamowanie postępu Rzymian w sycylijskich bitwach. Wszystko spowodowane było bardzo skutecznym oporem kartagińskich miast tj. Lilibeum, Drepanum, Panormus. W tej sytuacji Atiliusze i Klaudiusze w Rzymie nawoływali do ataku bezpośrednio na panstwo kartaginskie. I tak też uczyniono. Wyprawą do Afryki kierowali konsulowie - Marek Atiliusz Regulus i Lucjiusz Manliusz Wulson.

W 256 r.p.n.e. flota rzymska pod ich dowództwem odniosła zwycięstwo nad Kartaginą, w jednej z największych bitew morskich w starożytności, u przylądka Eknomos. Kartagińczycy stracili 80 okrętów. Z dużą łatwością Rzymianie przedostali się do Afryki, która okazała się być słabo chroniona. Legiony Regulusa (Wulsona z częścią żołnierzy odwołano do Rzymu) początkowo odnosiły sukcesy, jednak Kartaginczycy zachowali wiele w ówczesnym czasie rozsądku. Zatrudnili Spartanina o imieniu Ksantippos, aby wyszkolił żołnierzy z armii kartagińskiej. I Regulus poległ przeciw Ksantipposowi (255 r.p.n.e.). Była to tak poważna porażka, że ówczesny rzymski konsul trafił do niewoli, a z jego dwóch legionów pozostało raptem 2 000 żołnierzy. Na nic zdała się tu też pomoc, która wyruszyła z Rzymu, ponieważ nie dotarła ona w ogóle do Afryki (statki roztrzaskała burza).
Rok później Rzymianom udało się zająć silną twierdzę Panormus, co znaczy "Cały Port" (dzisiejsze Palermo), na rynek niewolniczy trafiło wówczas 13 000 jeńców. W ówczesnym okresie Rzymianie doznali wielu strat na morzu - nie tyle w skutek walk, co w skutek nieznajomości topograficznej terenu i silnych burz. Tak choćby stało się pod Drepanum (ok. 250 r.p.n.e.), gdzie Appiusz Klaudiusz Pulcher doznaje sromotnej porażki, próbując zdobyć miasto od strony morza, a resztę jego floty niszczy burza. Jednak Rzymianie odnosili też i sukcesy wówczas - zdobyli Eryks, odcinając tym samym Drepanum od dróg lądowych. Około roku 250 p.n.e. w wyniku wyczerpania finansowego obu stron konflikt przybrał charakter wojny pozycyjnej.

Rzym wówczas zmienił koncepcję ogólną prowadzenia wojny z Kartaginą. Bardzo silną pozycję zyskali w owych czasach Fabiusze (konsulat 247-245 r.p.n.e.). A oni konflikt z Kartaginczykami chcieli łagodzić. I trzeba powiedzieć, że takie stanowisko miało bardzo mocne podstawy, bo sytuacja Rzymian na Sycylii zaczęła się komplikować. Dowództwo nad armią kartagińską objął Hamilkar Barkas (z rodu Barkidów). Wódz ten począwszy od 247 r.p.n.e. bardzo ofensywnie i odważnie działał na terenie sycylijskim. Jak już wspominałem obie strony wyczerpane były finansowo całym zamieszaniem - a więc wiadomym było, że zwycięży ten kto zdoła wydusić z siebie finanse na odbudowę floty. Stać na to było tylko Rzymian. Zorganizowano swoistą zbiórkę wśród silnie antykartaginsko nastrojonych obywateli rzymskich i dzięki ich składkom udało się odbudować flotę. I to dosyć potężną, bo w roku 242 p.n.e. Gajusz Lutacjusz Katulus dowodził 200 pięciorzędowcami. Gdy tylko Kartaginczycy zjawili się u Wysp Egackich konsul rzymski rozgromił ich bezapelacyjnie w 241 r.p.n.e. (prawdopodobnie 10 marca).

Po tej klęsce rozpoczęły się rokowania pokojowe między Katulusem a Hamilkarem. Warunki były, rzecz jasna, bo nie mogło być inaczej, ciężkie dla Kartaginy; oddać mieli oni Sycylię, zwrócić bez okupu wszystkich jeńców, zapłacić 3 200 talentów rozłożonych w ratach na 10 lat, zakazano Kartaginie prowadzenia wojen z Hieronem i jego sprzymierzeńcami. Hamilkar zatrzymał za to siły morskie i lądowe, których traktat (241 r.p.n.e.) nie ograniczał, jego żołnierze mogli również opuścić Sycylię w uzbrojeniu.

Końcowym akcentem I wojny punickiej, choć wykraczającym poza jego tradycyjnie przyjęte ramy czasowe, jest zajęcie Sardynii i Korsyki przez Rzym. Miało to miejsce ok. roku 238, kiedy to Kartagina nie mogła ciągle poradzić sobie z trudną sytuacją wewnętrzną (doszło nawet do buntu, nie pierwszego, ludności punickiej i najemników w latach 241-238 p.n.e.).

Skutki konfliktu...
Rzym

Po traktacie z 241 r.p.n.e. Sycylia (nie licząc Syrakuz) stała się pierwszą prowincją rzymską. Ludność płaciła daninę, nie musiała jednak dostarczać wojska. Tylko niektóre greckie miasta na Sycylii uznane zostały za socii - miało to jednak znaczenie głownie finansowe i honorowe. Zdobycie Sycylii nasiliło tendencje ekspansjonistyczne wśród nobilitas, czego dowodem są dalsze zdobycze - Sardynia i Korsyka.
Rzym poniósł dość poważne straty ludnościowe podczas I wojny punickiej. W roku 265 p.n.e. liczba dorosłych obywateli wynosić miała 292 234, a w roku 247 tylko 241 712. Istotną rzeczą jest też to, że Rzym stał się wówczas prawdziwą morską potęgą i zaczął korzystać w pełni ze związanych z tym dobroci.

Kartagina
Zła sytuacja w Kartaginie i przeświadczenie, że wojna prawdopodobnie jest już przegrana tworzyło coraz większe napięcia w społeczeństwie punickim. Już w czasie wojny miało miejsce z trudem później stłumione powstanie. Choć akurat to zdarzenie miało też i pozytywne aspekty - wówczas Kartagina podbiła tereny w okolicy rzeki Bagradas, które stały się bardzo istotnym spichlerzem starożytności. Tak więc obok rzemiosła i handlu również rolnictwo zaczęło odgrywać ważką rolę w punickiej machinie gospodarczej.
Wyczerpaną do wszelkich granic finansowo Kartaginą w latach 241-238 p.n.e. wstrząsnęło kolejne powstanie. Tym razem zbuntowali się najemnicy, dla których nie było środków na żołd. Do najemników przyłączyli się wówczas wszyscy rozgoryczeni złą sytuacją Kartaginy (ubodzy wieśniacy, niewolnicy). Sytuacja była bardzo poważna, ponieważ bunt zagroził samemu miastu. Po wielkich trudach jednak Hamilkarowi udało się to powstanie stłumić, co wpłynęło na wzrost poparcia dla Barkidów (panował wówczas spór pomiędzy stronnictwem Hannona Wielkiego a Barkidami o koncepcję dalszych działan) i ich politycznych zamysłów, co doprowadziło do ekspansji na tereny Hiszpanii - opisanie jednak dokładnie tych podbojów wykracza poza ramy tej pracy.

Powstanie najemników wykorzystał Rzym, żądając w ówczesnym czasie oddania mu Sardynii i Korsyki, co Kartagina uczyniła, nie mając innego wyjścia, i płacąc dodatkowo 1 200 talentów. To ciężki cios dla Kartaginy, która w ten sposób pozbawiona została przyczółka, z którego mogłaby atakować Italię.
Przygotowane przez: Outfielder
2005-11-20 18:21:19