STRACONE DNI PRZEDWIOśNIA

baloniki
Przygotowane przez: C1ssou
Podpatrzone na: http://www.flickr.com
Anula miała niespełna 16 lat, czarne oczy patrzące wciąż w daleką, nieznaną przestrzeń i kędzierzawe, długie włosy. Była najczęściej sama. Któregoś dnia poprosiła koleżankę Mariolę aby poszła z nią do kina. Kiedy przyszły, ujrzały przy kasie dużą kolejkę. Przy okienku stało kilku chłopców. "Pójdę i poproszę by kupili nam bilety" - powiedziała Anula do Marioli, "idiotka!"- powiedziała Mariolka.

Anula zdecydowała się i podeszła do chłopców. Jeden z nich wziął pieniądze, Anula podając je spojrzała na jego twarz. "Boże! Jaki on ładny! Jakie ma piękne oczy! Stanęła obok i zagryzając usta patrzyła na chłopca, który kupił bilety i na Mariolę. Wreszcie stuknęła Mariolę w bok i powiedziała; "zobacz, czy on nie jest ładny?". "Pierwszy raz widzisz takich facetów?"- spytała Mariola. Anula chciała jeszcze coś powiedzieć lecz w tej chwili podszedł też chłopiec z biletami. "Proszę"-powiedział podając najpierw Anuli a potem Marioli. "Pozwolisz,że się przedstawię- Jurek"- Anula podając mu rękę powiedziała swoje imię. "Wariatka!" wykrzyknęła Mariola "a może Ty go znasz,że podajesz mu swoje imię?"- dodała.

Chwilę jeszcze patrzyła z politowaniem na Anulę i odeszła. Jurek spojrzał na Anulę, ona na niego. Oboje zagryźli wargi z zamieszania, wtedy Anula przemówiła pierwsza "proszę Cię, wybacz,że moja koleżanka tak postąpiła". "Głupstwo"- powiedział Jurek. W sali było dużo ludzi, grali film pod tytułem "Człowiek w żelaznej masce". Kiedy w drugiej części filmu Filipini zdjął maskę i zrozpaczony wałęsał się po celi Anula głośno westchnęła i rozpłakała się. "Ty płaczesz?"- zapytał Jurek, "nie" - powiedziała Anula starając uśmiechnąć się. Po skończonym filmie przystanęli na chwilę. "Czy mogę Cię odprowadzić" - spytał Jurek, "to zależy od Ciebie" - odpowiedziała. Wieczór był ciemny, więc Jurek aby się nie przewróciła wziął ją pod rękę. Idąc Anula myślała o Jurku; "ma kręcone włosy i piękne, ciemne oczy, po prostu wymarzony chłopiec...". Nie zauważyła kiedy doszli do domu. "Skąd Ty wiesz gdzie ja mieszkam" - spytała Anula romantycznie, "dla chcącego nic trudnego". Po chwili Jurek zapytał gdzie i kiedy się spotkają. Anula chwilę myślała, po czym odpowiedziała; "jutro o 15 na moście", "dobrze"- powiedział Jurek. Podała mu rękę na pożegnanie. "Już idę"- powiedziała... Jurek stał jeszcze przez chwilę, czekając aż Anula odejdzie, a później powiedział sam do siebie "POZNAłEM Ją I COś PRZEżYWAM. PRZEDE MNą NOWE żYCIE, PIERWSZE CHWILE SZCZęśCIA".

Nazajutrz Anula nie mogła doczekać się trzeciej. Była zaledwie druga po południu jak wyszła z domu, wałęsała się w pobliżu mostu. Przystanęła nad wystawą, uśmiechnęła się do pajaców. W tej chwili ktoś delikatnie dotknął jej ramienia, obejrzała się, za nią stał Jurek. "Przelękłaś się..." - powiedział - "To tylko tak...niespodziewanie". "Więc gdzie idziemy?"- zapytał. Poszli do parku, który wyglądał jak w bajce. Była zima. "jak tu bajecznie...Ale nie zawsze ładnie" - szepnął Jurek zdejmując śnieg z włosów Anuli. "A kiedy jest ładnie?"- zapytała, "Gdzie Ty jesteś Anulko, tam zawsze jest ładnie"- wyszeptał Jurek. Jakiś ptak potrącił gałązkę i na Jurka spadły płatki śniegu. Roześmiali się oboje, a śnieg teraz zaczął padać na dobre. Powoli zapadał zmierzch, niebo zrobiło się fioletowe. "Jest już późno. Muszę iść."- powiedziała Anula. "Boisz się? Patrz jak pięknie świecą latarnie, Twoje rzęsy są prawie białe. Pozwolisz, ze zdejmę z nich śnieg?"- spytał Jurek. Przysunęła się do niego i zamknęła oczy. "Już?"- "tak"- roześmiali się oboje. Po chwili Jurek zmienił temat rozmowy; "Czy wczoraj Twoja koleżanka Anulo nic nie mówiła"- zapytał, "czy chcesz bym jej zamknął buzię i żeby przestała Ci dokuczać?"- dodał. "Nie, nie rób tego!"- krzyknęła. "Dlaczego, przecież ja będę za to odpowiedzialny więc ...cóż?". "Nie, to wcale nie potrzebne. I tak przestanie."- powiedziała. "Jeśli nie chcesz to nie". Szli dalej w milczeniu. Gdy doszli do domu Anula gwałtownie podała mu rękę i odeszła. Drzwi otworzyła jej młodsza siostra "cicho, Mariola opowiada coś mamie o Tobie"- powiedziała.

Anula cicho podeszła do drzwi, przyłożyła ucho i słuchała; "Ja wtedy odeszłam a ona została. Potem widziałam jak ją odprowadzał"- mówiła Mariola. "Mój Boże! To nawet matce się nie przyzna! A niech tylko przyjdzie, to ja jej wyłożę kazanie!"- powiedziała matka Anuli. "Niech tylko pani nic nie mówi, że to ja powiedziałam"- prosiła Mariola. W tej chwili Anula otworzyła drzwi. Matka spojrzała na córkę surowym wzrokiem - "tym lepiej,że jesteś. Od jutra ani na krok" - powiedziała i wyszła a za nią Mariola. Anula usiadła na tapczanie i rozpłakała się. "Nie ruszaj mi się z miejsca" - powiedziała matka wychodząc. Do pokoju wsunęła się Joasia - siostra Anuli i zaczęła ją pocieszać lecz zawołała ją matka. Anula mimo woli spojrzała na wychodzącą siostrę.

Wzrok jej zatrzymał się na stole, gdzie leżała kartka napisana przez Mariolę; "WICHER POłAMAł SERCE ROśLINNE A CHłOPIEC ZłAMAł SERCE DZIEWCZYNIE, KWIATY ODżYJą, KIEDY MAJ WRóCI- SERCE ZłAMANE NIGDY NIE WRóCI".

Była środa po południu. Anula biła pięściami w stół i krzyczała "puść mnie mamo!" ale mama była nieubłagana. Zamknęła Anulę w pokoju i nie myślała puścić. Anula siedziała pogrążona w rozpaczy. Wtedy przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Puściła się z balkonu po rynnie i szybko oddaliła w stronę mostu. Spostrzegła z daleka Jurka i krzyknęła kiwając do niego. Nie reagował na to, nawet, gdy podbiegła bliżej - zdjął rękawice i przywitał się, "Spóźniłam się, przepraszam" - powiedziała. "To nic"- odpowiedział Jurek. "Ja już muszę iść. Jeszcze dziś wyjeżdżam na stałe do Radomia" - powiedziawszy to odszedł. "Jurek, Jurek!" - krzyczała Anula lecz on się nie obejrzał. Na obliczu Anuli zamarzły łzy, ręce zsiniały, usta zbladły, czuła, jakby zsuwała się w nieznaną przestrzeń. Ludzie przechodzili ale nikt nie zwrócił uwagi na postać leżącą koło mostu, coraz bardziej przysypaną śniegiem. Podróżny idąc zaczepił walizką o ciało Anuli, odrzucił śnieg z twarzy dziewczyny.

Przyjechało pogotowie i zabrało ją do szpitala. Długo leżała Anula nieprzytomna. Pewnego dnia przyszli do niej rodzice i siostra Joasia, "Panie doktorze, czy naprawdę nie ma ratunku?"-spytała matka. "Zobaczymy"- odpowiedział lekarz, po czym zwrócił się do Anuli; "Panno Anulo, czy się Pani coś śniło?" Uśmiechnęła się. Grono lekarzy pochyliło się nad majaczącą dziewczyną. "Podły Jurek! Mamo puść mnie! O Boże!"- zerwała się z łóżka (...) Długo jeszcze leżała Anula w szpitalu. Wyleczono ją lecz już nikt nie widział uśmiechu na jej twarzy. Zbliżały się wakacje. Matka postanowiła wysłać Anulkę do krewnych, do Radomia, dziewczyna opierała się ale musiała jechać.

Jadąc pociągiem jakiś chłopiec ustąpił jej miejsca - spojrzała na niego i pierwszy raz od dawna uśmiechnęła się. Na stacji czekał na nią kuzyn. Mirek zobaczywszy ją zawołał; "Anulo, jaka Ty jesteś ładna!". "Czy wszyscy zdrowi?" - szybko spytała chcąc zmienić temat rozmowy. Kiedy przyszli do domu, ciocia bardzo była ucieszona z jej przyjazdu. "Mój Boże, żebym miała taką córkę"- westchnęła. Wieczorem gdy już wszyscy spali, do jej pokoju wsunął się kuzyn Jacek, kochający się w Marioli, dlatego też prosił Anulę aby mu coś o niej powiedziała. "Głupstwo. O Mariolę nie pytaj. Powiem Ci jedno - jest podła. czy Ty naprawdę się w niej kochasz??"- zapytała Anula. "Dziewczyna ładna ale do kochania za dumna"- dodała patrząc w okno Anula. Jacek spojrzał poważnie na nią, potem powiedział "wiesz, ja mam kolegę, który kocha jakąś dziewczynę, która mieszka bardzo daleko". "A jak ma na imię Twój kolega" - zapytała Anula, "Jurek" - usłyszała. "Jacek, musisz wiedzieć, że każdy Jurek kocha szczerze ale obłudnie" - wydusiła. Jacek nic nie odpowiedział, wychodząc w drzwiach dodał "jutro porozmawiamy". "Czy Jacek jest kolegą Jurka"- zadawała sobie pytanie Anula. Długo się jeszcze nad tym zastanawiała i usnęła. Nad ranem Jacek przyszedł do niej, lecz gdy zobaczył,że śpi- cofnął się. Gdy Anula wstała ciocia poprosiła ją do ogrodu, tam czekał na nią Jacek. Szybko zbiegła ze schodów i zobaczyła, że Jacek nie jest sam, obok niego siedział Jurek. Anula cofnęła się i odeszła. Po chwili podszedł do niej Jacek, "znasz mojego przyjaciela?"- "znam"-odpowiedziała. "Gdy stanęłaś w drzwiach uśmiechnął się, gdy odeszłaś-spuścił głowę i cicho powiedział "Anula". Po obiedzie Anula poszła za miasto, nad staw. Zapatrzyła się na wodę i na chwilę zamknęła oczy, lekki wiatr powiewał jej twarz od słońca, nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się i ujrzała Jurka. "Anulko...", "A jak odjeżdżałeś byłeś taki obojętny" - powiedziała Anula, a w oczach jej zabłysły łzy. Jurek usiadł obok niej, w końcu powiedział "czy Ty naprawdę mną pogardziłaś?" Serce jej topniało... Rzekła wzajemną miłością " Nieprawda. Mam na myśli Twój odjazd i chłodne pożegnanie". "Anulo wierz mi,że cierpiałem bardzo, miałem w sercu ogromny ból od tego czasu. Ty inaczej to rozumiesz i czujesz pogardę dla mnie Anulo"- ujął jej twarz w swoje ręce i popatrzył w jej oczy , nie mógł nic więcej powiedzieć prócz imienia swojej ukochanej dziewczyny - "Anulo". Pozwoliła mu się przytulić, potem wzięła jego twarz w swoje ręce i zapytała "czym jestem dla Ciebie Jureczku?". Gdy to powiedziała ujrzała w jego oczach łzy. "Jesteś moją miłością, dla mnie jesteś Anulo...wszystko. Anulo nie mogę bez Ciebie żyć, Kocham Cię." "Co ty mówisz" - przeraziła się Anula, "nie wierzysz kochanie?" - zapytał. Anula położyła głowę na jego ramieniu i gładziła jego włosy, zdawało jej się, że świat przybiera inną barwę.

Jurek odprowadził Anulę do domu. Jacek stojący w furtce obserwował ich uważnie. "Muszę Ci coś powiedzieć" - rzekł do Anuli - "dowiedziałem się czegoś o Jurku. Otóż Jurek skłamał kilka dziewcząt, mówiąc,że je kocha. Jest fałszywy. "Anula oniemiała. Na drugi dzień Anula wyszła nieco wcześniej, Jurek już czekał na nią, miał tyle radości w sercu... "Muszę już iść ale przedtem muszę Ci coś powiedzieć OSZUśCIE" i opowiedziała dokładnie to, czego dowiedziała się od Jacka. Słowa te działały na Jurka piorunująco. "Anulo, Anulo...- przestań"- prosił. "Do widzenia, zapomnij o mnie, że mnie kiedyś znałeś...lecz ja nie zapomnę. "Mówiąc to odeszła pozostawiając oszołomionego Jurka. "Anulo, Anulo.." - szeptały jego blade usta. Podniósł się i szedł przed siebie, nie do domu lecz na strych. Wyjął kartkę, ołówek i zaczął pisać po raz ostatni do Anuli i rodziców;

"Rozpacz żalem serce me targa - gdzie mam swe serce kryć? Na ustach wzbiera się skarga - ja nie chcę już dłużej żyć. Nie miłe mi słonce, ni niebo, nie miły mi świat ani kwiat, nic do życia mi nie trzeba- cóż cały świat ten jest wart? Niechaj przeklęci będą Ci ludzie, którzy pragnęli mojej śmierci. Chcę umrzeć, o tym marzę- może ludzie będą tam lepsi. O Boże- daj mi choć raz lekko odetchnąć i umrzeć. Jak wielkie jest moje cierpienie, jak młody jestem przecież. I odejdę z ostatnim tchnieniem... Żegnaj obłudny, piękny świecie, żegnajcie moi rodzice kochani i dziewczyno. Zegnaj moja Anulko kochana. Kochający Cię zawsze i dla Ciebie poświęcający swe życie- Jurek. A jednak Anulko słuchałaś kłamstw. ANULO."

I z tym imieniem rzucił się z dachu na ziemię. Znajomi znaleźli ciało chłopca i zanieśli do domu. Zrozpaczona matka rwała włosy i gryzła paznokcie. Twarz jego była śliczna, a usta zdawały się nosić imię "Anulo." Pogrzeb chłopca był straszny, matka krzyczała w wniebogłosy, nawet próbowała wskoczyć do mogiły, zemdlała. Ludzie patrzyli ze współczuciem na cierpiącś matkę. Obok niej stał ojciec, po jego policzku spływały łzy. Grób tonął w kwiatach.

Tymczasem Anula o niczym nie wiedząc szalała z Jackiem i Mirkiem. Któregoś dnia Jacek przypomniał sobie o Jurku. "Dlaczego on do nas nie przychodzi?"- myślał. "Wiesz, pójdę do niego" - powiedział Jacek do Anuli, ona zgodziła się. Wesoły nastrój popsuł powrót Jacka, który rzucił się na ławkę i zaczął płakać. "Jurek....Jurek...nie żyje. Zabił się, gdy mu o tym wszystkim powiedziałaś. "Anula pobladła, nie mogła w to uwierzyć. "Boże, co ja narobiłam!"Po południu poszli na cmentarz. Długo błądzili zanim znaleźli grób Jurka. Na grobie stał pomnik ze zdjęciem Jurka- chłopca o pięknych, marzących oczach i kędzierzawych włosach. Przystanęli, Anula długo patrzyła na twarz swej pierwszej miłości. Tuż obok zdjęcia było napisane;
JERZY SZKLARSKI żYł LAT 18-NAśCIEZGINął śMIERCIą TRAGICZNą25.07.60r. w KWIECIE MłODOśCIODSZEDł OD NAS NAJDROżSZY SYNPRZECHODNIU, POCHYL GłOWę, A ULżYSZ CIERPIENIOM MOIM

Anula upadła na kolana, była przerażająco blada. Rzuciła się na płytę pomnika, w sercu wydał się jej krzyk. Jacek podniósł ją, "to już nie ma sensu"-powiedział. W tej chwili Anula żałowała tych słów, które były przyczyną śmierci Jurka. Dopiero teraz zrozumiała jak drogi był dla niej ten chłopiec, którego już nigdy nie zobaczy. Zbliżał się koniec wakacji i koniec pobytu w Radomiu. Po raz ostatni Anula poszła na grób ukochanego, zobaczyła tam kobietę ubraną na czarno. była to matka Jurka. Anula uklękła obok niej i zapytała; "czy pani znała tego chłopca?", "jestem jego matką"- odpowiedziała kobieta. W tej chwili zaniosły się od płaczu, potem usiadły na ławce. "Czy znała Pani mego syna? ty pewnie jesteś Anula", "skąd pani wie?"- zapytała dziewczyna. "Znalazłam w kieszeni syna kartkę, wiersz do Anuli." Anula ujęła rękę kobiety i płakała. "Co Ci jest moje dziecko?"- "Nic proszę Pani ma te kartkę?". "Wiec to Ty jesteś Anula"-kobieta przyciągnęła ją do siebie. "O Tobie mi Jurek opowiadał", "On mnie przecież dobrze nie znał"-powiedziała Anula, "Myślisz się kochanie. Jurek...."- nie dokończyła i rozpłakała się, podając Anuli kartkę. "Czy Pani mi to daje na zawsze?"- zapytała dziewczyna. "Możesz sobie to zatrzymać Anulo. Mój biedny Jurek kochał Cię bardzo. Przyjedź kiedyś do nas". Szklarska odeszła, Anula zamysliła się- „to ja byłam przyczyną jego śmierci, przeze mnie zginał. Jaka ta miłość wstrętna a ludzie podli”- przyłożyła twarz do kamienia. „Jak trudno się rozstać z kimś drogim w sercu”- cofała się wciąż patrząc w Jurka zdjęcie, aż grób się stał maleńki. Potknęła się o coś i upadła na drzewo, nie podniosła się, po policzku spływały jej łzy.

Do domu wróciła późno, musiała wyjeżdżać… Na stację odprowadził ją Jacek. Stanęła na stopniach pociągu i pożegnała się z nim. Z okna posłała mu pocałunek. Powoli zapadł zmrok, w pewnym momencie Anula wstrząsnęła się od płaczu, wszyscy na nią patrzyli, zaczęła przeciskać się do wyjścia. „Bezczelność tak się pchać!”- powiedział jakiś mężczyzna. „WIEM, JESTEM BEZCZELNA I DLA TAKICH JAK JA NIE MA MIEJSCA NA ŚWIECIE”. W tej chwili pociąg wjechał na most. Anula z rozmachu otworzyła drzwi i wyskoczyła. Pasażerów ogarnął dreszcz. Usłyszano jeszcze jedno słowo z jej ust, z jakim rzuciła się w objęcie śmierci- „Jurek”. Kilkanaście kroków od pociągu leżało ciało Anuli.

ZGINĘLI OBOJE „MIŁOŚĆ JEST OKRUTNA”

10.08.1960r. Radom
Był to pamiętnik dziewczyny kochającej się w chłopcu i oddającej życie dla niego.
Przygotowane przez: ...
2018-07-12 03:58:02